10/27/2015

RESTAURANT WEEK POLAND - WERANDA LUNCH & WINE POZNAŃ

W 2014 roku w Polsce wystartowała pierwsza edycja festiwalu Restaurant Week Polska, który jest absolutnie wyjątkowym kulinarno-kulturalnym wydarzeniem. Festiwal jest dla nas - miłośników jedzenia i ucztowania, idealną okazją by wypróbować nowe - w mieście, i nowe - dla nas, miejsca na gastronomicznej mapie. Nie zawsze mamy czas i możliwość, by zjeść posiłek poza domem, ale uwierzcie na słowo - festiwal Restaurant Week aż prosi, by wyjść z domu, na kilka dni porzucić swój ulubiony biały rondelek z czerwonymi makami i udać się do jednej z festiwalowych restauracji. W tegorocznej edycji udział bierze aż sześć dużych Polskich miast, ale nie ma miejsca na bylejakość. Cena oferowanego menu, dla każdej restauracji jest niezmienna i bardzo atrakcyjna - 39zł/trzydaniowe autorskie menu, wymyślone specjalnie na potrzeby wydarzenia. 


Jedną z trzech restauracji, którą miałam ogromną przyjemność odwiedzić w ramach festiwalu RESTAURANT WEEK  była WERANDA LUNCH & WINE w Starym Borwarze w Poznaniu. WERANDA jest absolutnie wyjątkowym miejscem - jest rodzinną siecią poznańskich restauracji i kawiarnii, z dużą tradycją - co czyni ją jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na kulinarnej mapie Poznania. Jest taką gastronomiczną perełką, metką miasta. Wiosną, kusi kolorowymi, uwielbianymi przez tłumy sałatami, lato można uznać za rozpoczęte, dopiero, kiedy przed Browarem otwiera się Weranda Take Away, zimą, jest idealnym miejscem na cudowne, smakowe herbaty z niezliczoną ilością aromatycznych syropów, jesienią raczy swoich gości uzdrowicielskim grzanym winem, idealnym na przeziębienia i jesienne smutki. Jej cudowne, ciepłe, pełne uroku i sezonowych ozdób wnętrze do dziś budzi we mnie wspomnienia pierwszych, wczesnolicealnych randek, eh... 

Odwiedzając WERANDĘ LUNCH & WINE w ramach festiwalu RESTAURANT WEEK znów czułam podobne podekscytowanie, co lata temu pojawiając się w niej po raz pierwszy. To miejsce jest odrobinkę niczym bajkowa kraina - każdy zakamarek jest inny, z sufitu zwisają kolorowe ozdoby, każde krzesło jest w innym stylu, kolorze, na stołach można znaleźć wrzosy, róże, świeczki, małe lampki. Niesamowitą sztuką jest zrobienie z tak dużej, otwartej powierzchni miejsca pełnego ciepła, uroku, kątów, kącików i takiego, w którym można czuć się całkowicie swobodnie. Uśmiechnięta, luźna, przyjazna i pomocna obsługa sprawia, że gość czuje się zupełnie luźno, odrzuca stres i skrępowanie - jest tam, żeby odetchnąć, zjeść coś dobrego, popić czymś smacznym. 

W ramach festiwalu RESTAURANT WEEK w menu restauracji WERANDA LUNCH & WINE znalazły się:

* Bulion z leśnymi grzybami, wołowiną, kolendrą i makaronem udon

* Jajeczne pappardelle z królikiem, soppressatą i serem pecorino romano

* Sajgonki z bananem i miodem z mango


Krótko po przybyciu na stole pojawiło się pierwsze danie - bulion z leśnymi grzybami, wołowiną, kolendrą i makaronem udon. Aromatyczny, grzybowy bulion jest strzałem w dziesiątkę na tę porę roku. Cudowny, unoszący się w powietrzu zapach grzybów, towarzyszył nam przez cały czas zjadania zupy. Bulion był ciepły, ale nie gorący, dzięki czemu kawałki wołowiny pozostały soczyste, miękkie i rozkosznie różowe, dokładnie takie, jak uwielbiam. Makaron udon od dawna jest jednym z moich ulubionych w kuchni azjatyckiej i tutaj również sprawdził się idealnie - jego grube nitki dodają zupie jesiennego, bardzo przez nas lubianego charakteru. Do tego "nitki" z suszonego chilli i świeża kolendra, które dodają daniu tego małego "twista" i czynią je bardziej wyjątkowym. Totalnie odpłynęłam, kiedy na mojej łyżce znalazły się wszystkie elementy zupy - jest pyszna i kompletna. 



Po bulionie, nie mogłam się doczekać drugiego dania - królika jadłam zaledwie kilka razy w życiu, uwielbiam włoskie makarony, a kiedy dowiedziałam się, czym jest soppressata... no właśnie! Główne danie z menu degustacyjnego, jest dokładnie daniem w stylu WERANDY. Domowym, w dobrym tego słowa znaczeniu, komfortowym, przyjemnym, aromatycznym i ciekawym. Królik jest zaskakująco miękki (jest trudnym w obróbce mięsem), a dla tej włoskiej kiełbaski fani mięsa mogą stracić głowę (jak ja!). Bardzo smaczne, delikatnie pikantne danie, które na kilka dobrych minut zabiera nas na cudowne, włoskie wakacje, do posiadłości prawdziwej włoskiej mammy, na jej domowy obiad, który współtworzą cztery pokolenia kobiet. Dla mnie takie kulinarne podróże są jednym z najpiękniejszych elementów ucztowania, dlatego wyjątkowo je cenię. Wiele włoskich i "makaronowych" restauracji mogłoby się udać do WERANDY na lekcję... ;)



Najchętniej poprosiłabym o drugą porcję pappardelle, ale myśl o deserze bardzo mnie uszczęśliwia! Deser jest prosty, ale kompletny - ciepły, chrupiący, słodki, kwaśny... Pięknie prezentuje się na talerzu (cudny, jaskrawo-żółty kolor mango!) i tak samo smakuje. Podanie go z octem balsamicznym jest świetnym pomysłem, choć do dziś zastanawiamy się, jaki dokładnie był to ocet... No cóż, domysły i zgadywanie to jedne z najfajniejszych elementów wizyt w restauracjach, więc proszę nam nie zdradzać tajemnicy!


Zapraszam Was serdecznie do odwiedzania Restauracji WERANDA LUNCH & WINE oraz korzystania z festiwalu Restaurant Week, który trwa do przyszłej soboty włącznie (31.10).
#RestaurantWeek























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz